Muzyka od zawsze była obecna w moim życiu – jak wierny towarzysz, który prowadził mnie przez różne etapy, style i instrumenty. Od akordeonu w dzieciństwie, przez hip-hopowe fascynacje i gitarowe riffy, aż po pierwsze spotkanie z gramofonami – każdy krok przybliżał mnie do tego, kim jestem dzisiaj.
To właśnie ta droga, pełna zwrotów, odkryć i niezliczonych godzin spędzonych przy muzyce, ukształtowała GOSVI – Gościa od dobrego vibu. A moja historia? To opowieść o pasji, która nigdy nie gaśnie i o energii, którą z radością przekazuję innym.

Zerówkowy akordeon

Moja przygoda z muzyką zaczęła się wcześnie – jeszcze w zerówce. Rodzice zauważyli, że coś mnie ciągnie w stronę dźwięków, więc wysłali mnie do szkoły muzycznej. Tam czekał na mnie… akordeon. Brzmi dumnie, ale prawda jest taka, że akordeon i ja nie dogadaliśmy się najlepiej. Skończyło się na szybkim rozstaniu – i dobrze, bo los przygotował dla mnie inne instrumenty.

Hip-hop, włosy i gitara

Kiedy na osiedlach królował hip-hop, naturalnie wciągnąłem się w ten klimat. Potem w liceum przyszedł czas na gitarę (a razem z nią długie włosy). Z jednej strony riffy, z drugiej – wolność. Ale prawdziwe „objawienie” czekało mnie dopiero w odwiedzinach u kolegi z osiedla. Pokazał mi stare, paskowe gramofony Unitra. Były toporne i trudne w obsłudze – ale to była magia! I tak właśnie zaczęła się moja przygoda z winylami.

Pierwszy poważny sprzęt

Kiedy tylko stałem się pełnoletni, spakowałem się i wyjechałem do Anglii. Cel? Zarobić na wymarzone gramofony i pierwszą kolekcję płyt. Wróciłem z Gemini TT03 i mikserem Numark DM 1050 – to nie był szczyt marzeń, ale dzięki temu mogłem zacząć naprawdę grać. I zacząłem.

Kluby, sety i pierwsze rezydentury

Po powrocie do Polski zostałem rezydentem klubu Gwint, a obok pojawiały się takie miejsca jak Herkulesy, Yzzy, M7, Blue, Homebar czy inne kultowe lokale Białegostoku. To były lata 2004–2006 – okres, kiedy scena klubowa tętniła życiem, a ja mogłem uczyć się prowadzenia parkietu noc po nocy.

Potem ponownie wyjechałem do Anglii – najpierw Swindon, później Newcastle. Tam grałem w takich klubach jak Cosmic Ballroom, Alvinos, World Head Quarters. To właśnie tam zakochałem się w house’owych odmianach – od funky i disco po progressive i tech.

 

Powroty i nowe początki

Po powrocie do Polski zawodowe obowiązki na chwilę odciągnęły mnie od grania. Ale tylko na chwilę. Gramofony długo nie pozwalają leżeć w kącie – więc wróciłem. Grałem w białostockim Metro, potem w Piętrze, czy Czarnym Rynku, a ostatnio w Fabryce w Supraślu, Zamku w Tykocinie,  a także w wielu innych miejscach, które do dziś wspominam z ogromnym sentymentem: Każdy z tych występów to inna historia, inni ludzie, inna energia – ale zawsze ta sama pasja.

GOSVI – Gość od dobrego vibe’u

Dziś tworzę muzyczne doświadczenia jako GOSVI – Gość od dobrego vibu. Moje sety to mieszanka energii, emocji i stylu, które sprawiają, że każdy event nabiera wyjątkowego charakteru. Winyle są moim znakiem rozpoznawczym, ale to nie tylko technika – to przede wszystkim pasja i umiejętność budowania atmosfery, dzięki której ludzie tańczą, uśmiechają się i zapominają o całym świecie.Oprawiam wydarzenia kulturalne, lifestyle’owe, sportowe i imprezy okolicznościowe. Wierzę, że muzyka ma moc łączenia ludzi, a dobry vibe to coś więcej niż dźwięki – to wspólne doświadczenie, które zostaje na długo po ostatnim utworze.

I właśnie dlatego wiem, że ta pasja nigdy nie minie. Bo największą nagrodą jest dla mnie widok uśmiechniętych ludzi, tańczących do muzyki, którą gram…
Go top